Toy Story 4 recenzja

Toy Story 4 (2019): Zmiana warty

Gdy w 2009 roku, ponad dekadę od premiery „Toy Story 2”, Pixar zaprezentował trzecią odsłonę serii o Chudym, Buzzie i reszcie zabawkowej ferajny, wielu fanów – w tym ja – miało do niej dość ambiwalentny stosunek. Czy jest sens wracać do tego tytułu po tylu latach? Czy czasem studio nie próbuje odcinać kuponów na wciąż popularnej marce? Czy część trzecia nie zepsuje jak dotąd świetnie przyjmowanej serii? Jak już wiemy wszystkie te obawy okazały się niepotrzebne, a „Toy Story 3” nie tylko nie obniżyło poziomu względem poprzedników, ale i wyznaczyło zupełnie nowy poziom. Co zabawne, teraz, gdy również niemal po dekadzie od premiery ostatniego filmu do kin ma trafić część czwarta, obawy pozostają te same. No bo bądźmy poważni, czy wzruszający finał części trzeciej nie był idealnym zwieńczeniem i podsumowaniem losów naszych bohaterów? Jak się okazuje – niekoniecznie, bo gdy ludzie z Pixara mają pomysł, to ludzie z Pixara dostarczają. W tym przypadku dostarczyli najlepszą i najdojrzalszą odsłonę całego cyklu.

Film oglądałem w wersji z polskim dubbingiem.

Wraz z końcowymi scenami „Toy Story 3” pewien etap w życiu Chudego, Buzza, Pana Bulwy i pozostałych zabawek dobiegł końca. Andy podrósł, zaraz miał rozpocząć studia i, choć nie bez smutku, oddał swoich kompanów z dzieciństwa kilkuletniej Bonnie, prosząc by ta zaopiekowała się nimi pod jego nieobecność. Jak to w życiu, coś się kończy, coś się zaczyna. Jednak póki zabawki miały właściciela, który o nie dbał, póty były w dobrym miejscu.

Nowy właściciel oznaczał jednak  zmiany, bo podczas gdy ulubioną zabawką Any’ego od zawsze był Chudy, małej Bonnie od smukłego kowboja zdecydowanie bliżej do innych zabawek. Nasz bohater jest trochę z boku, coraz częściej obserwując zabawę jedynie z wnętrza zakurzonej szafy. Wciąż tęskni za Andy’m i pomimo iż trudno pogodzić mu się z nową rolą, wciąż wie, że jego zadanie pozostaje takie same – uszczęśliwiać małą Bonnie. Gdy więc widzi jakim stresem dla małej dziewczynki okazuje się wizyta na dniu otwartym w przedszkolu, wślizguje się do jej plecaka chcąc dodać jej otuchy, poczucia bezpieczeństwa.

Pobyt w przedszkolu, choć z początku dość trudny, zaowocuje zbudowaniem przez Bonnie nowej zabawki – Sztućka. Problem w tym, że zabawka zlepiona z plastikowego widelca i kilku innych odpadków podrzuconych dziewczynce przez Chudego, swoją egzystencję wiąże jedynie ze… śmietnikiem. Wkrótce, podczas rodzinnej wycieczki do objazdowego lunaparku, nowy ulubieniec Bonnie ucieka nie chcąc pogodzić się z narzuconą jej rolą zabawki. Chudy rusza  więc w poszukiwaniu Sztućka, a pomóc mu w tym może przypadkowo spotkana przyjaciółka z dawnych lat – pastereczka Bo Peep.

Toy Story 4 to doskonały przykład animacji, która dojrzewa, dorasta ze swoimi widzami. Każda część serii poruszała coraz poważniejsze kwestie, starając się rezonować ze coraz starszym odbiorcą. I tak w części pierwszej otrzymaliśmy historię opowiadającą o bezcelowości zazdrości, sile przyjaźni i otwartości wobec innych. Drugi film z kolei nacisk kładł na lojalność wobec przyjaciół i hierarchizację pewnych wartości, z pośród których niektóre mogą nas kusić, stanowić cel, być atrakcyjne, ale ostatecznie niekoniecznie okazują się tym co w życiu najważniejsze. „Toy Story 3”, to już powolne wkraczanie w dorosłość i mówienie o związanymi z nią zmianami, o godzeniu się z nimi i co najważniejsze… o pożegnaniach.

Czwarta odsłona serii to przede wszystkim opowieść o kryzysie tożsamości, o potrzebie bycia kochanym oraz o poszukiwaniu własnego miejsca w momencie, gdy wydaje ci się, że przed tobą nic już nie ma, nic na ciebie nie czeka. Dokładnie tak jak Chudy, który przy okazji poszukiwania naszego Sztućka, przeżywa coś na kształt kryzysu wieku średniego. Musi spróbować odnaleźć się w nowej rzeczywistości i zdecydować, czego tak naprawdę chce on – Chudy, a nie zabawka należąca do Bonnie. Być może przyszedł czas na poszukanie nowego celu?

Choć losy Chudego poszukującego swojego miejsca na tym łez padole są główną osią fabuły, przy okazji jego perypetii możemy poznać nowe ciekawe postaci i to one w równym stopniu co nasz kowboj stanowią o sile Toy Story 4.

Jedną z nich jest Gabby Gabby – porcelanowa laleczka z antykwariatu, która choć z pozoru wydaje się czarnym charakterem całego filmu, w rzeczywistości okazuje się po prostu nieszczęśliwą zabawką, której jedyną motywacją jest potrzeba bycia kochaną. Na przeciwstawnym biegunie jest z kolei Bo Peep – pastereczka, której rola w serii niegdyś ograniczała się do wzdychania i bycia swojego rodzaju love interest dla Chudego, teraz objawia się jako silna niezależna postać kobieca, która w odróżnieniu od innych zabawek woli być niezależna, odrzuca potrzebę bycia posiadaną przez dziecko na rzecz wolności. Swoista Furiosa świata zabawek. Wobec ciekawych wątków tych dwóch postaci blednie nieco wątek Buzza i reszty zabawkowej świty, ale jest to cena warta zapłacenia za tak dwie charyzmatyczne i ciekawe kreacje.

Powiedzieć, że jakość techniczna animacji to światowa klasa, to nie powiedzieć nic, szczególnie w kontekście tego do czego nas już Pixar zdążył przyzwyczaić. Dlatego zamiast rozpływać się nad technikaliami, nad tym jak perfekcyjnie zostały oddane faktury zabawek w zależności od tego z jakiego materiału są zrobione, jak animacja znakomicie operuje światłem i paletami barw, skupie się na samej estetyce, którą twórcy  bawią się w zależności od potrzeb i tego z jakim gatunkiem akurat najbardziej romansuje Toy Story 4 w danym momencie fabuły. I tak mamy świetnie zainscenizowane, przy pomocy dziwnie poruszających się kukiełkowych lalek, stylistyczne nawiązania do horroru, psychodeliczne odjazdy z dwoma pluszowymi bohaterami Ducky’m i Bunny’m w roli głównej, czy nawet liczne nawiązania do motywów heist movie. Wszystko to działa i doskonale komponuje się z opowiadaną fabułą, ożywiając przy tym narrację.

Najważniejsze w Toy Story zawsze jednak były emocje. I tu ich zdecydowanie nie brakuje. Od śmiechu, przez współczucie, smutek i wzruszenie… spotkaniu po latach ze starymi druhami towarzyszy cała paleta emocji, doskonale podsumowanych w  przejmującym i życiowym finałem całej historii. Toy Story 4 zapamiętam głównie właśnie przez tą dojrzałość oraz umiejętne przekazywanie ważnej treści za pomocą tak atrakcyjnych środków artystycznych. To dalej rozrywka na najwyższym poziome dostarczająca przede wszystkim dobrą zabawę przed ekranem, ale i przemycająca przemyślenia na temat niektórych problemów, które mogę dotyczyć każdego z nas, bez względu na nr PESEL.

I tak Pixar po raz kolejny przeskoczył sam siebie i dostarczył najlepszą odsłonę serii. Nie wiem czy jeszcze kiedyś powstaną  kolejne części, ale z pewnością jestem pewien, że kiedy to nastąpi będzie to oznaczało iż ktoś znów ma nam coś ciekawego do powiedzenia. Wówczas, z takim podejściem z marką Toy Story mogę pozostać do końca świata, i jeszcze dłużej…


Toy Story 4 recenzjaToy Story 4
Reżyseria: Josh Cooley
Scenariusz: Andrew Stanton, Stephany Folsom
Zdjęcia: Jean-Claude Kalache, Patrick Lin
Muzyka: Randy Newman
Dubbing: Tom Hanks, Tim Allen, Annie Potts, Tony Hale, Keegan-Michael Key, Jordan Peele, Keanu Reeves i inni
Gatunek: Animacja, Familijny, Fantasy, Komedia
Kraj: USA
Rok produkcji: 2019
Data polskiej premiery: 9 sierpnia 2019

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI I CIEKAWYCH ZESTAWIEŃ? POLUB NAS I BĄDŹ NA BIEŻĄCO: 
[facebook-page-plugin href=”okiemfilmoholika” width=”500″ height=”220″ cover=”true” facepile=”true”  adapt=”false” language=”pl_PL”]