Fargon: sezon I - recenzja

Fargo (2014): sezon I

Pomysł aby jeden z sztandarowych filmów braci Coen przenieść na mały ekran i podzielić na odcinki, wzbudził niemałe kontrowersje. Wszak historia kina pełna jest przykładów prób odświeżenia znanych ekranizacji, które (łagodnie mówiąc) nie kończyły się laurami dla ich twórców. Fargo natomiast może uchodzić za wzór w tej dziedzinie, wzór tego jak stworzyć serial, który będzie ukłonem dla fanów pierwowzoru, a jednocześnie powiewem świeżości i magnesem dla niewtajemniczonego odbiorcy.

Musze przyznać że swoją przygodę z Fargo zacząłem nijako na opak, gdyż (czego bardzo żałuje) to serial stał się dla mnie fundamentem i natchnieniem do późniejszego zapoznania się z pełnometrażową wersją braci Coen. Jednak ani przez chwile nie przejmując się moją zaburzoną chronologią odbiorczą, tak z serialu jak i z filmu czerpałem niemałą przyjemność, znajdując później  małe smaczki i mrugnięcia okiem w stronę zaznajomionego z pierwowzorem widza. Scenariusz telewizyjnego Fargo jest bowiem jedynie luźnie oparty na scenariuszu braci Coen, czerpiąc z niego to co najlepsze, czyli – klimat, śnieżną scenografie, nastrojową oprawę muzyczną, wyraziste postaci, i przede wszystkim solidną dawkę absurdalnego czarnego humoru.

Zimowe pola, zlodzone ulice i nieprzyjazny klimat, w skrócie Minnesota. Akcja serialu tak samo jak jej poprzednik ma miejsce w północnej cześć USA,  tylko czasami przenosząc widza do tytułowego Fargo, bowiem centralnym miejscem fabularnych zdarzeń jest mała prowincjonalna, społecznie zżyta mieścina – Bemidji.

Tam w kradzionym Chryslerze przyjeżdżamy wraz z Lorne Malvo, charyzmatycznym i ekscentrycznym socjopatą, którego pojawienie się w Bemidji (jak można się domyślić) – będzie dla miejscowej policji źródłem niemałych kłopotów.  W tym miejscu głęboki ukłon w stronę Billy’ego Bob Thorntona, postać którą wykreował absolutnie wbija w fotel. Aktor uzbraja zimnokrwistego zabójcę w cały wachlarz cech, które sprawiają że nie sposób oderwać od niego wzroku, do tego stopnia że nawet gdy jego bohatera brakuje na ekranie, to my widzowie myślami krążymy wokół niego, zastanawiając się jaki kolejny ruch wykona. Lorne Malvo zauracza nas tym jak chodzi, jak stoi, swoim spokojem, sposobem artykulacji,  a wreszcie wysmakowaną ironią i sarkazmem, oraz nie małym upodobaniem do manipulacji.

Kompletnym przeciwieństwem Malvo jest Lester Nygaard – lokalny pracownik biura ubezpieczeniowego. Lester jest nieudacznikiem, typem człowieka który czego się nie tknie to rozwali. Żona Lestera również zdaje się to zauważać bo czerpie wyraźną przyjemność w ciągłym podleniu męża, od czasu do czasu porównując  go do odnoszącego większe sukcesy brata.  Rolę Lestera powierzono aktorowi znanemu szerszej publice choćby z trylogii „Hobbit”, albo serialu „Sherlock” – Martinowi Freemanowi. Nerwowe tiki, błądzące bez ładu i składu spojrzenia,  tak Freeman postanowił zobrazować permanentnego ciapę i życiowego przegrańca. Trzeba przyznać że ta sztuka udała się  mu się perfekcyjnie, do tego stopnia że od czasu do czasu miałem wrażenie, że aktor czerpie inspiracje z własnych życiowych doświadczeń.

Ważnymi postaciami są również Molly Solverson –  utalentowana acz mająca zbyt małą siłę przebicia policjantka miejscowej komendy, oraz Gus Grimly – policjant z sąsiedniej miejscowości, wdowiec, mający  większe inklinacje do patrolowania ulic, niż do chwytania przestępców.

Niemniej jednak to zapoznanie się Lorne Malvo i Lestera jest źródłem wszystkiego co w serialu najważniejsze, jak i początkiem głównego wątku całego sezonu. Akcja zaczyna się  bowiem od spotkania tych dwóch panów  w pobliskim szpitalu  na izbie przyjęć. Jeden sterroryzowany przez swojego licealnego oprawce złamał nos (tak mowa oczywiście o Lesterze), natomiast drugi prawdopodobnie jadąc wykonać zleconą mu egzekucje na delikwencie z bagażnika, uległ wypadkowi rozbijając głowę. Między bohaterami rodzi się  z pozoru  niewinna konwersacja, która ostatecznie będzie początkiem powolnie destruktywnej transformacji tego pierwszego, oraz całej serii zdarzeń, zdarzeń które niczym efekt domina będą wynikiem zależności przyczynowo – skutkowych kolejno następujących po sobie wątków fabularnych. Jakich? Otóż to nam przyjdzie oglądać z zapartym tchem w kolejnych epizodach śnieżnego Fargo. Ja jedynie mogę obiecać jedno – nie ma tu miejsca i czasu na nudę. Więcej o fabule nie napisze, zobacz sam. Jednak ostrzegam Cię! – silnie uzależnia.


Fargo: sezon I (Fargo: season I)
Reżyseria: Adam Bernstein, Randall Einhorn, Colin Bucksey, Scott Winant, Matt Shakman
Scenariusz: Noah Hawley
Muzyka: Jeff Russo
Zdjęcia: Dana Gonzales
Obsada: Billy Bob Thornton, Martin Freeman, Allison Tolman, Colin Hanks, Bob Odenkirk, i inni
Gatunek: Czarna komedia
Kraj: USA
Emisja pierwszego odcinka: 15 kwietnia 2014

 


CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI I CIEKAWYCH ZESTAWIEŃ? POLUB NAS I BĄDŹ NA BIEŻĄCO: 
[facebook-page-plugin href=”okiemfilmoholika” width=”500″ height=”220″ cover=”true” facepile=”true”  adapt=”false” language=”pl_PL”]