Jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, że krakowskie studio Bloober Team pracuje nad remakem sequela kultowego „Silent Hill”. Tak się złożyło, że kiedy gruchnęło tym newsem ja akurat byłem w trakcie przechodzenia ostatniej gry od tego studia, The Medium, które zostało dodane w październiku do katalogu gier w ramach subskrypcji PS Plus Extra. Grę właśnie ukończyłem i mam parę przemyśleń…
W kontekście tego tytułu z pewnością nie można odmówić Bloober Team ambicji. Pomysł na horror z elementami zapożyczonymi z nurtu noir okraszony wizualnym stylem rodem z obrazów Beksińskiego, to coś co na papierze na pewno przykuwa uwagę i daje graczowi solidny impuls aby sięgnąć po gre. Dodatkowo dla rodowitego Krakusa odwzorowanie niektórych lokacji tj. Plac Matejki czy hotel Cracovia (tutaj nazwany Niwa), w którym rozgrywa się lwia cześć osadzonej w czasach PRLu akcji, to fajny dodatek zwiększający imersję i pozwalający jeszcze bardziej angażować się w opowiadaną historię.
To wszystko działa. Początkowe zapoznanie z ogólnym klimatem gry i zdolnościami głównej bohaterki (która jest nawet czymś więcej niż tytułowym medium), pierwsza podróż po drugiej stronie i wyłapywanie wizualny nawiązań do kolejnych malarskich dzieł Beksińskiego, powolna narracja zza offu i pieczołowicie układane fundamenty pod opowiadaną historię – no pierwsze kilka godzin spędzone z The Medium potrafi naprawdę wciągnąć.
Problem tkwi w tym, że pomysł przestaje działać właśnie po tych paru godzinach. To co na początku gry pudrowało gameplay’owe niedostatki poprzez oryginalny koncept, budowany klimat i stronę wizualną, kiedy opatrzy się już graczowi odsłania bardzo duże braki zarówno jeśli chodzi o aspekty czysto mechaniczne, a tu gra jest bardzo prymitywna, jak i nierówne prowadzenie narracji, żeby nie powiedzieć – od pewnego momentu gra zaczyna niemiłosiernie męczyć bułę i zwyczajnie nudzi.
Twórcy niestety nie widzieli potrzeby dawania graczowi nowych mechanik, bohaterce ciekawszych umiejętności, czy choćby fajnie wyreżyserowany quick time eventów. Zamiast tego gra od początku do końca sprowadzała się do tych samych zestawów czynności – zbadaj pokój, znajdź klucz, zbierz znajdźki (choć te przynajmniej w fajny sposób dobudowywały tło fabularne), jeśli trzeba znajdź sposób na przejście przez daną w wymiarze duchów, wróć i powtórzy czynność. Dodam, że zagadki środowiskowe są nie tylko do bólu powtarzalne, ale i dziecinnie proste, zdecydowanie zbyt proste jeśli popatrzymy na to, że gra praktycznie nie oferuje nic poza nimi i w zasadzie nie posiada elementów walki.
I żeby była jasność – znam to studio, znam ich gry i wiedziałem czego się mogę, a czego nie mogę spodziewać. Naprawdę mógłbym przymknąć oko na tą gamplay’ową powtarzalność sprowadzającą się do tzw. lizania ścian w kolejnych lokacjach, gdyby nie to, że i fabuła gry od pewnego momentu zaczyna rozciągać się do tego stopnia, że zwyczajnie już nie tylko jako gracz z padem w ręku, ale i słuchacz tracę zainteresowanie tym co się dzieje na ekranie. Z pewnością nie pomagają w tym sięgające 5 minut sekwencje, w których absolutnie nic się nie dzieje, a my po prostu idziemy niewidzialnym korytarzem wytyczonym przez grę. Nie pomaga też przeciąganie historii, która jest ciekawa i sprawnie napisana, ale w moim odczuciu źle poprowadzona i zaimplementowana do gry. Ale zatrzymajmy się na chwile przy fabule…
Marianna jest naprawdę ciekawą bohaterką. Jej przeszłość stanowi zagadkę nie tylko dla gracza, ale i jej samej, ponieważ ostatnie co pamięta, to wypadek samochodowy w którym zginęli jej rodzice. A przynajmniej tak jej się wydaje…
Marianne poznajemy w momencie gdy przygotowuje się do pogrzebu ojczyma, który prowadził krakowski zakład pogrzebowy. Miejsce i okoliczności, w których zastajemy główną bohaterkę stanowią doskonały przyczynek do zaznajomienię się z jej niezwykłym darem, czyli zdolnością przenoszenia się do ezoterczynego wymiaru duchów, w którym może nie tylko pomóc przejść dalej strapionym i zdezorientowanym duszą, ale w tym przypadku również pożegnać się z przybranym ojcem. Chwile później otrzymuje telefon, w który tajemniczy nieznajomy każe się jej udać do opuszczonego hotelu Niwa, gdzie przed laty doszło do krwawej masakry wstrząsającej społeczność PRL-owskiego Krakowa lat. 80. Jak się okazuje, bohaterka jest z tym miejscem i jego mroczną przeszłością związana w sposób o jakim nie mogła sobie wyobrazić, a powolne odkrywanie tajemnic ukrytych w hotelowych pokojach zarówno po jednej i po drugiej stronie przysłowiowego lustra, pozwala jej odkryć tajemnice swojej przeszłości.
Muszę przyznać, że narracje The Medium w początkowej fazie jest naprawdę dobrze realizowana. Mamy do czynienia z bardzo filmowym prowadzeniem fabuły z mocno uwypuklonym motywem snów głównej bohaterki, które stanowią klamrę narracyjną całej historii. Podoba mi się sposób w jaki możemy dowiedzieć się więcej i o Mariannie, jak i okolicznościach w których doszło do masakry w hotelu Niwa. Czy to są klasyczne znajdźki w postaci urywków gazet, ulotek, pocztówek albo krótkich liścików pozostawionych przez hotelowych rezydentów, czy też echa rozmów, które swoimi umiejętnościami Marianna potrafi wydobyć z przedmiotów istotnych w kontekście jakichś wydarzeń, czy w końcu dobrze wyreżyserowanych cutscenek, które dobrze wprowadzają do kolejnych umownych aktów gry (gra nie jest podzielona na akty, ale ma taką strukturę). To wszystko zachęca gracza do przeszukiwaniu kolejnych lokacji, aby dowiedzieć się więcej i ułożyć w głowie opowiadaną historię.
Czy sama historia jest na tyle interesująca? Powiedziałbym, że nawet bardzo i jeżeli faktycznie sprawdzą się pogłoski o serialowej adaptacji tworzonej przez Bagińskiego, to będę pierwszy który chwyci po pilot od telewizora.
Nie brak w niej kreatywnej symboliki, odwagi twórców do poruszania tematów związanych z traumą oraz jej piętna, tematu nieleczonych chorób psychicznych i niezdrowych obsesji, które w równym stopniu krzywdzą tego który się im poddaje, jak i jej katalizator. Podoba mi się też, że w The Medium nic nie jest czarno białe, a zło nawet jeśli oczywiste i bezdyskusyjne, nigdy nie bierze się znikąd. Można nawet powiedzieć, że głównym przeciwnikiem bohaterki jest nienasycone zło w czystej postaci, które zrodziło się jednak z poczucia krzywdy, bólu, traumy i niczym pasożyt żerowało na swojej ofierze. W kontekście tego wszystkiego tym bardziej szkoda, że naprawdę dobrze napisaną historię zepsuła nużąca i powtarzalna rozgrywka.
Kolejna rzecz, której kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć, to decyzja twórców serii „Layers of Fear” i „Observera” o braku polskiej lokalizacji dla POLSKIEJ gry rozgrywajacej się w POLSKIM mieście, z bohaterami którym twarzy użyczają POLSCY aktorzy (Weronika Rosati i Marcin Dorociński)! Angielski dubbing jest okej, ale imersja The Medium bardzo dużo traci na braku polskiej ścieżki dźwiękowej. Czy naprawdę wspomniana dwójka nie mogła oprócz twarzy użyczyć swoim bohaterom też głosów?
Także tytułem podsumowania… The Medium nie jest zła grą. Może gdyby fabuła była krótsza, pare zagadek środowiskowych lepiej zrealizowanych, a zamiast 5 minutowego chodzenia po lesie dostalibyśmy przemyślaną sekwencje skradankową, powiedziałbym nawet, że jest grą dobrą, tak dobrą jak jej fabuła. Tak pozostaje tytułem po który myślę warto sięgnąć, ale głównie po to aby zobaczyć jak fajny pomysł i duże ambicje, których Blooberowi z pewnością odmówić nie można, nie zawsze idą w parzę z jakością wykonania pozostawiając gracza w poczuciu niewykorzystanego potencjału.
PS. Dalej uważam, że wybór polskiego studia do realizacji remake’u „Silent Hill 2” jest trafną decyzją, bo oba tytuły posiadają naprawdę sporo cech wspólnych. O ile tylko deweloperzy wyciągną wnioski z popełnionych błędów i nuczą się implementować do gry mechaniki walki, bo jeśli gdzieś mam obawy, to tu sięgają one najgłębiej.
*Wszystkie screeny zamieszczone w recenzji pochodzą z mojego przejścia gry.