Prosta historia o morderstwie recenzja

Prosta historia o morderstwie (2016): W mrokach domowego zacisza

Tegoroczna jesień zdecydowanie należy do Arkadiusza Jakubika. Najpierw świetna rola w „Wołyniu” Wojciecha Smarzowskiego, teraz reżyserowana przez niego Prosta historia o morderstwie, a w kolejce czeka jeszcze „Jestem mordercą„, gdzie aktor wcieli się w rzekomego Wampira z Zagłębia. Trzeba jednak przyznać, że w odróżnieniu od dwóch tytułów które wymieniłem, Prosta historia wzbudzała nieco więcej wątpliwości, a już szczególnie wśród tych, którzy oglądnęli pierwszy reżyserowany przez Jakubika film. W końcu „Prosta historia o miłości” (bo o nim mowa) spotkał się raczej z dość chłodnym przyjęciem zarówno wśród krytyków, jak i samej widowni. Na szczęście to czego nie udało się Jakubikowi potwierdzić w debiucie, skutecznie udowadnia w drugim reżyserskim podejściu. Pamiętacie jak przy okazji recenzji „Sług bożych” Mariusza Gawrysia psioczyłem na słabości polskiego kina gatunkowego? Cóż. Teraz muszę to wszystko odszczekać…

Już od pierwszej sceny filmu wiemy, że stało się coś niedobrego. Szarpany przez napisy początkowe montaż i nerwowy klimat podsycany przez muzykę Bartosza Chajdeckiego,  towarzyszą nam w drodze do domu głównego bohatera, domu w którym doszło do podwójnego zabójstwa. Na podłodze leżą dwa ciała – ojciec i matka. Po chwilowej konsternacji reżyser cofa nas do bliżej niedookreślonej przeszłości, w której będziemy mieli okazję poznać rodzinę i dowiedzieć się co doprowadziło ją do tak dramatycznego finału.

Arkadiusz Jakubik całkowicie zaburza chronologie w filmie, częstując widza naprzemiennie retrospekcjami przed, i postępami po odnalezieniu ciał rodziców głównego bohatera. Mocny początek i otwarcie zabójstwem na wstępie nastawia widza, prowokując go od pierwszych sekund do wyrobienia sobie zdania, do stworzenia swojej teorii. Ta zabawa z widzem, choć ryzykowna, doskonale się sprawdza i sprawia, że film Jakubika wbija w fotel od początku do końca, całkowicie pochłaniając uwagę odbiorcy.

W centrum wydarzeń Prostej historii o morderstwie jest rodzina głównego bohatera. Z pozoru ułożona, kochająca się, taka w której panują zdrowe relacje. Jednak gdy tylko poznamy ją bliżej, wyczujemy panujące w niej napięcie, wyczujemy zbliżający się dramat. Okazuje się, że w domowym zaciszu ciepły ojciec i dobry mąż zamienia się w tyrana, dyspote i damskiego boksera. Stłamszoną rodzinę stara się obronić Jacek – najstarszy syn, świeżo upieczony glina patrolujący ulice razem z innym, dłuższym stażem, bardziej doświadczonym i bardziej szanowanym policjantem – ze swoim ojcem.

Dzięki wspólnej pracy dowiaduje się o skorumpowaniu ojca i o jego brudnych interesach z szemranym towarzystwem. To, w połączeniu z jego domową tyranią i bestialstwem, każe głównemu bohaterowi jak najszybciej uwolnić matkę i rodzeństwo z pod ojcowskiego jarzma. Od początku można odnieść wrażenie, że bohaterowie są jak dwie strony tej samej monety, bo choć Jacek zawodowo poszedł w ślady ojca, to wydaje się przy tym posługiwać kompletnie innym kodeksem moralnym niż on. Ale czy aby na pewno? Czy pewnych cech nie otrzymujemy w DNA, czy czasem z obrońcy nie możemy stać się oprawcą? Właśnie takie pytanie zadaje nam reżyser. My musimy ją tylko znaleźć, oglądając uważnie wydarzenia które prowadziły do morderstwa, jak i te które nastąpiły bezpośrednio po nim.

Brak linearnej narracji i zaburzenie tradycyjnej przyczynowo skutkowości w filmie wzmaga zarówno uczucie niepokoju, jak i skutecznie potęguje proces przemian psychologicznych, które widz może zaobserwować w bohaterach. W filmie Jakubika czuć klimat z filmów reżysera z którym jako aktor od lat współpracuje i którego na dobrą sprawę jest odkryciem. Rwany montaż, małomiasteczkowy klimat, szarość burość, prowadzenie narracji – to wszystko wskazuje, że współtworzenie filmów z Wojtkiem Smarzowskim wpłynęło na niego nie tylko jako aktora, ale i jako twórcę filmowego.

Wcielający się w rolę głównego bohatera wciąż jeszcze mało znany Filip Pławiak potwierdza, że talent i aktorskie aspiracje które udowodnił w „Czerwonym Pająku” Koszałki, znajdują swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Filip to ten typ aktora, który jest raczej oszczędny w ekspresji czy hiperbolizacji emocji, a jego uczucia wyczytujemy z oczu, małych gestów, mimiki. Aktor idealnie oddaję tajemniczość i złożoność jego bohatera. Tak jak jako Karol Kremer w „Czerwonym Pająku” idealnie nakreślił portret jednostki zafascynowanej złem, tak tutaj w roli Jacka doskonale wciela się w bohatera który nie może być dla widza zbyt oczywisty, ani dobry, ani zły, którego intencji i zamiarów nie możemy jednoznacznie odczytać. Młody aktor wytrzymuje, ba, nawet wygrywa zderzenie z również świetnym Andrzejem Chyrą w roli ojca tyrana i Kingą Preis w roli stłamszonej i zastraszonej przez męża matki głównego bohatera.

Choć Prosta historia o morderstwie określana jest mianem kryminału, to w mojej opinii bliżej jest jej raczej do hybrydy dramatu z thrillerem. Pomijając motyw morderstwa, cała kryminalna otoczka jest tu raczej przyczynkiem do pokazania przemiany, dorastania głównego bohatera, ale i do uświadomienia widzowi co często kryje się i dzieje za drzwiami rodzinnych domów. Tak jak David Lynch w „Blue Valvet” metaforycznie pokazał nam robactwo i bród które znajdują się pod ziemią, tak tutaj Jakubik dosłownie odkrywa jakie ludzkie dramaty i nieszczęścia chowają się za kolorową fasadą i sielankową powierzchownością.


Prosta historia o morderstwie recenzja
Prosta historia o morderstwie 
Reżyseria: Arkadiusz Jakubik
Scenariusz: Arkadiusz Jakubik, Igor Brejdygant, Grzegorz Stefański
Zdjęcia: Witold Płóciennik
Muzyka: Bartosz Chajdecki
Obsada: Filip Pławiak, Andrzej Chyra, Kinga Preis, Anna Smołowik, Mateusz Więcławek, Eryk Lubos i inni
Gatunek: Kryminał, Thriller
Kraj: Polska
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 21 października 2016

 


 CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI I CIEKAWYCH ZESTAWIEŃ? POLUB NAS I BĄDŹ NA BIEŻĄCO: 
[facebook-page-plugin href=”okiemfilmoholika” width=”500″ height=”220″ cover=”true” facepile=”true”  adapt=”false” language=”pl_PL”]