Zaczynali jako duet z youtube’owego kanału RackaRacka tworząc filmiki, w których łącząc czarny humor, brutalną akcję z niezłymi efektami specjalnymi, w zabawny, dość przenikliwy sposób parodiowali popkulturę. W 2022 roku zadebiutowali na kinowych salonach znakomitym horrorem „Mów do mnie”, który święcił triumfy zarówno na festiwalach, jak i w multipleksach, otwierając utalentowanym braciom drzwi do kolejnych projektów. Dziś poszli za ciosem dając nam horror, który minuta po minucie włazi pod skórę, zadomawiając się pod nią i nie dając o sobie zapomnieć jeszcze długo po seansie…
Andy (Billy Barratt) chce być najlepszą wersją starszego brata dla swojej młodszej, cierpiącej na bardzo silną wadę wzroku siostry Piper (Sora Wong). Gdy więc wracając pewnego dnia ze szkoły do domu, odkrywa, że ich walczący z nowotworem ojciec zmarł pod prysznicem, nie mówi siostrze wszystkiego, pozwala sobie na drobne kłamstewka i to nie dlatego, że chce cynicznie wykorzystać niepełnosprawność siostry, ale ponieważ chce ją chronić, za wszelką cenę. Nie zastanawiając się ani chwili jest gotów zostać prawnym opiekunem dla Pieper. Niestety jednak do pełnej dorosłości brakuje mu ledwie trzy miesiące. Do tego czasu muszą więc oboje zamieszkać u rodziny zastępczej. Oboje, choć ich nowa opiekunka, Laura (Sally Hawkins), początkowo deklarowała chęć przygarnięcia tylko niedowidzącej dziewczyny…
Gdy trafiają do kobiety ta z niezwykle intensywnym, wręcz obsesyjnym entuzjazmem reaguje na przybycie Piper, Andy’ego traktując przy tym z dość wyraźnym dystansem, niczym dodatkowo płatny bagaż podręczny wypełniony rzeczami, bez których spokojnie mogłaby się obejść. Laura traktuje Piper niczym dar z niebios, który po tragicznym utonięciu jej własnej, dodajmy – również niewidomej córki, znów wypełnia w jej domu i życiu tę pustkę, która wydawała się być już nie do wypełnienia. W domu kobiety jest jednak jeszcze jeden dzieciak, małomówny, dość dziwaczny Ollie (Jonah Wren Phillips), który większość czasu spędza zamknięty pod kluczem w pokoju, bądź na podwórku przed domem patrząc się niemo w dal.
Mimo wszystko początkowo Laura wydaje się dość sympatyczna, może trochę ekscentryczkami, dziwna, przełamująca granicę prywatności i dość intensywna emocjonalnie, ale wciąż sympatyczna. Pierwsze czerwone flagi pojawiają się, gdy kobieta coraz bardziej zaczyna separować Andy’ego od siostry, wykorzystywać pewne drobne kłamstwa, których tendopuścił się w dobrej wierze, aby stworzyć podziały między rodzeństwem. Jeszcze dziwniej robi się gdy mimo protestów i oporów chłopaka zmusza go, aby pocałował martwe usta ojca podczas pogrzebu, ponieważ rzekomo – tak nakazuje obyczaj. My widzowie podskórnie czujemy, ale i widzimy, że kobieta coś ukrywa, jest coraz bardziej rozhisteryzowana, na starych kasetach VHS ogląda jakieś dziwne rosyjskie rytuały okultystyczne, a zachowanie niemego Olivera z dnia na dzień staje się coraz bardziej niepokojące. Andy też to czuje, a jakby czując podejrzliwość i zdystansowanie chłopaka Laura zaczyna obwiniać go za każdą dziwną rzecz, która się dzieje, przez co nawet Piper zaczyna wątpić w jego zdrowie psychiczne. Nie wie jednak, że to co najgorsze, ma dopiero nadejść…
Nowy film studia A24 od braci Philippou – twórców znakomitego „Mów do mnie”, to z pewnością jeden z najbardziej niekomfortowych, trudnych i wdzierających się pod skórę horrorów jaki od dawna oglądałem. Doskonale łączy ze sobą dojmujący smutek, grozę sytuacji, z potęgującym się ze sceny na scenę niepokojem. Niepokojem, który w pewnym osiąga taki poziom, że nie pozwala ci wygodnie siedzieć w kinowym fotelu.
Oddaj ją eksploruje motyw straty. Najboleśniejszej ze strat, bo tej związanej z traumą matki, która musi pochować własne dziecko. To też film o wielu wymiarach przemocy, tej fizycznej i psychicznej, werbalnej i niewerbalnej, która prowadzi prosto do gaslightningu. Podobnie jak w „Mów do mnie”, ból związany ze stratą staje się motorem napędowym bohaterów, którzy za wszelką cenę chcą zajrzeć za zasłonę śmiertelności, jednak podczas gdy debiutancki horror braci Philippou rozgrywał się w świecie nastoletnich imprez w piwnicy i gadżetów okultystycznych, tak tutaj groza ma wymiar dużo bardziej psychologiczny, surowy i pierwotny. Oba filmy bawią się z widzem w tej samej piaskownicy, ale podczas gdy po „Mów do mnie” po wyjściu wystarczyło otrzepać ubranie i włosy, tak Oddaj ją pozostawia widza oblepionego mokrym, nieprzyjemnym i drapiącym w skórę piaskiem.
Reżyserzy nie wymyślają tu koła na nowo, nie prezentują nic odkrywczego i raczej opierają się na dość przewidywalnych kliszach, skupiając się na budowaniu odpowiedniego, ciężkiego i wywołującego dyskomfort u widza klimatu. Bo niepokojem, klimatem i gęstą, wręcz oblepiającą widza atmosferą ten film stoi. Film braci Philippou jak na świetny horror przystało wcale nie potrzebuje sięgać po elementy nadprzyrodzone, by poszarpać nasze zakończenia nerwowe. Podstępność werbalnej i niewerbalnej przemocy, nadużycie władzy, manipulacja i izolacja emocjonalna są wystarczająco przerażające same w sobie.
W warstwie czysto formalnej niesamowitą robotę robi sound design, który potęguje to uczucie niepokoju do niebotycznych wręcz poziomów, a kilka scen gore mniej doświadczony widz faktycznie może oglądać przez palce. Na szczególne wyróżnienie zasługuje przy tym występ młodego aktora Jonaha Wrena Phillipa, który zalicza jeden z najbardziej przerażających występów w horrorze jako dziecięcy aktor w ostatnich latach. Jego Ollie znajduje się w centrum tych najbardziej makabrycznych wydarzeń, ale tak naprawdę wystarczy sama jego obecność i spojrzenie, aby wprowadzić widza w nieprzyjemne poczucie niepokoju. Niezwykle intensywna psychicznie i fizyczna rola.
Mimo naprawdę świetnych występów trójki młodych aktorów, prawdziwym zjawiskiem i duszą całego filmu jest Sally Hawkins, która w nietypowej dla swojego dotychczasowego emploi roli, doskonale ogrywa balansujący na krawędzi szaleństwa ból związany z stratą. Z jednej strony ciężko jej nie współczuć, z drugiej ma w sobie coś niesamowicie niepokojącego, niekomfortowego i dziwacznego, w każdym ruchu i geście, a przede wszystkim w tym jak odnosi się do dziecięcych bohaterów. Znakomita kreacja.
To z pewnością trudny horror. Horror, który potrafi stłamsić, przerzuć i wypluć nieprzygotowanego widza. Dość powolny, opierający się na sugestywnych niedopowiedzeniach i porzucający prostą ścieżkę do straszenia przy pomocy jump scare’ów, na rzecz skrupulatnego budowania naprawdę gęstej i mrocznej atmosfery, w której prawdziwy lęk wywołuje nieustanne poczucie niepokoju i ten zimny dreszcz, który w pewnym momencie wpełza ci pod skórę i siedzi w niej jeszcze długo po seansie.
Czy to lepszy horror od „Mów do mnie”? Powiem tak – na pewno jest to kino grozy mniej spektakularne, rozrywkowe i przystępne a bardziej arthousowe i autorskie, ale przy tym zdecydowanie bardziej z mojej bajki. Zdziwię się jeśli nie będzie to jeden z kandydatów na horror roku, choć w samym sierpniu konkurencja jest dość mocna. A najbardziej przerażające w „Oddaj ją” wcale nie jest to co wywodzi się wprost z samego horroru, a to jak dojmujące poczucie smutku pozostawia w tobie po seansie…














