Historia małżeńska recenzja

Historia małżeńska (2019): Samo życie

Noah Baumbach opowiadał już o rozpadzie małżeństwa w „Walce żywiołów”. Teraz, po własnym rozwodzie z Jennifer Jason Leigh z 2010 roku, podszedł do tego tematu po raz drugi pisząc scenariusz i reżyserując Historię małżeńską, w którą wlał własne doświadczenia i emocje, tworząc przy tym jeden z najbardziej szczerych, autentycznych i ludzkich obrazów tego roku. Obrazu rozstających się ludzi, którzy choć wciąż się o siebie troszczą, nie umiejąc już usiąść i zwyczajnie powiedzieć sobie co czują. I w tym cały problem…

Film Baumbacha otwiera sekwencja w której dwójka głównych bohaterów przedstawia monolog opisujący co najbardziej kocha i ceni u swojego partnera. Charlie, ambitny reżyser teatralny, którego sztuka ma się przenieść na Broadway, w Nicole kocha to jak troszczy się o ich syna, jej pozytywną, zaraźliwą energię, pasje do rywalizacji i cierpliwość. Nicole, niespełniona aktorka z szansą na własny serial w LA, w Charlie’m jak kocha być tatą, jego zdecydowanie, to że zawsze potrafi się ubrać i znosi jej humory. Obserwujemy  rodzinny mikrokosmos, ulotne obrazy wspólnego życia – wspólne obiady, wyjście na pizze, domowe strzyżenie, grę w Monopoly i kłótnie, tak naturalne przecież w każdym w związku. Jak się okazuje, wszystko co do tej pory słyszeliśmy to zadanie terapeuty pośredniczącego w ich separacji. Małżeństwo Charlie’go i Nicole się rozpada i jest praktycznie nie do uratowania.

I to nie tak, że czują do siebie wrogość, znienawidzili się czy nie mogą patrzeć na drugą osobę. Po prostu stracili zdolność porozumiewania się, zaczęli chcieć czegoś innego. Ona chce w końcu zrobić coś dla siebie, przeprowadzić się z dzieckiem do rodzinnego LA i rozpocząć na nowo karierę aktorki, z której zrezygnowała po poznaniu Charlie’go. On liczy, że wszystko zostanie po staremu, są w końcu nowojorską rodziną, a na dodatek otrzymał szansę wyreżyserowania sztuki na Broadway i chce żeby Nicole jak zawsze wystąpiła w jednej z głównych ról. Mimo wszystko obiecują sobie, że rozstaną się w zgodzie, w przyjaźni, a kwestie podziału opieki nad dzieckiem załatwią między sobą. Nie chcą w swoje sprawy angażować prawników…

Łatwo możemy się domyśleć, że ktoś złamie dane słowo, a gdy do gry wkroczą prawnicy, sprawy staną się dużo bardziej nieprzyjemnie. Bohaterowie wplątują się w manipulację rep, którzy w całej sprawie wydają się dużo waleczniejsi niż Charlie i Nicole, ale dla których liczy się tylko wygrana… wygrana za wszelką cenę. Nie zależy im na łatwym i szybkim rozwodzie, chcą zgarnąć wszystko co jest na stole, a przy okazji dłuższy proces oznacza większe zarobki. Nasi bohaterowie na różnych etapach dają się więc wciągnąć w grę, w której główną stawką w zasadzie jest to gdzie będą mieszkać – w LA czy NY. Żadne bowiem nie chce ograniczać opieki na dzieckiem. Przynajmniej póki nie zasugerują tego sami prawnicy… W pewnym momencie rozwodu Nicole i Charlie zdają sobie sprawę, że stali się kompletnie innymi wersjami samych siebie.

Baumbach przedstawia sam proces rozpadu związku, jak i późniejszego rozwodu w bardzo ludzki i szczery sposób, gdzieniegdzie pozwalając sobie nawet na nieco ironii czy czarnego humoru, szczególnie w momentach gdy z kafkowskim zacięciem przedstawia machinacje systemu prawnego. Dodajmy pełnego absurdów systemu, w którym jak się okazuje nie ma miejsca na pokojowe rozwiązania. Przecież nie w tym rzecz. W każdym rozwodzie musi być przegrany i zwycięzca. Pytanie tylko, czy faktycznie ktokolwiek może się czuć w takiej sytuacji wygranym…

Reżyser nie osądza naszych bohaterów. Choć każde z nich w mniejszy bądź większy sposób przyczyniło się do rozpadu ich związku, w żaden sposób nie zmusza się nas podczas seansu do wybrania której ze stron. Wręcz przeciwnie. Nawet gdy widzimy bezwzględnych i nie biorących jeńców prawników, reżyser portretuje ich bardziej jako trybiki dostrajające się do absurdalnej maszyny, aniżeli bezpośrednie przyczyny zmiany zachowania Nicole i Charlie’go.  Owszem, to prawnicy popychają ich do wytoczenia cięższych dział, prania rodzinnych brudów i przekraczania pewnych granic, ale sami zainteresowani w pewnym momencie orientują się, że system skonstruowany jest tak, że tylko w ten sposób mogą osiągnąć to czego chcą…

Pomijając jednak cały wątek rozwodu jako procesu prawnego, reżyser przede wszystkim skupia się na sprzecznych i szukających ujścia uczuciach jego bohaterów. Baumbach wyraźnie daje nam znak, że mimo całego syfu który się w okół nich wytworzył, Nicole i Charile to dwójka ludzi, którzy wciąż troszczą się o siebie i pewnie nawet żałują sytuacji, w którą sami się wplątali. Jednocześnie w ramach postępu fabularnego coraz bardziej zaczynamy rozumieć podstawy rozpady ich związku. Widzimy jak dwójka ludzi żyjących tyle lat ze sobą nie potrafi usiąść razem i porozmawiać, jak ich pycha i upartość zaczyna dominować nad zdrowym rozsądkiem. Czasem zwyczajnie uczucie się kończy, wyczerpuje, a wtedy do głosy dochodzą inne, wcześniej ukrywane uczucia. Gdy ostatecznie dochodzi do konfrontacji, to nie tylko otrzymujemy jedną z najlepiej zagranych aktorsko scen od lat, ale i na poziomie relacji między bohaterami następuje pewne oczyszczenie. Oczyszczenie będące wynikiem wyrzucenia z siebie wszystkich emocji, skrywanego bólu, żalu i pretensji. Bez wątpienia jedna z najszczerszych i najbardziej naturalnych scen kłótni w historii kina…

Historia małżeńska to też koncert wybitnego, powtarzam – WYBITNEGO aktorstwa. Adam Driver po raz kolejny już udowadnia, że potrafi zagrać absolutnie wszystko i wszystko co gra zamienia w złoto. Podobnie to wygląda w przypadku Scarlett Johansson, która po latach grania Czarnej Wdowy, od czasu do czasu zaliczając ciekawszy epizod aktorski jak w „Pod skórą”, znów nawiązała do swoich najlepszych kreacji od czasów „Między słowami” Sofii Coppoli. Chemia między aktorami, ale też cały wachlarz emocji które włożyli w swoje postaci, to jak wzajemnie uzupełniali się na ekranie i wiarygodność z jaką portretowali Charlie’go i Nicole, to wszystko zasługuje na owacje na stojąco. Taki aktorski popis w tym roku dali chyba tylko Robert Pattinson i Willem Dafoe. Świetnie na drugim planie jako drapieżna i magnetyczna prawniczka wypada również  Laura Dern, która mimo mocnych występów wcześniej wymienionej dwójki, nie daje się ani przez chwile przyćmić i skutecznie potrafi skupić uwagę widza w scenach ze swoim udziałem.

Przyznam szczerze, że nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałem tak szczery, znajomy na wielu emocjonalnych płaszczyznach film jak Historia małżeńska. Znajomy nie przez sam motyw rozwodu czy rozpadu związku, ale przez drobne niuanse, mikro sceny i tak bliskie zapewne większości widzom pełne sprzeczności zachowania głównych bohaterów. Wszystko to sprawia, że ciężko nowy film Baumbacha oglądać w odcięciu, bez zaangażowania emocjonalnego. To w końcu prosta, niczym nie upiększana historia, w której tyle samo na gorycz, jest również miejsca na oczyszczającą refleksję. Miłość i troska o drugą osobę może  się bowiem przejawiać się na wiele sposobów. Małżeństwem, wspólnym domem, dzieckiem, a czasem zwykłym przystrzyżeniem zbyt długich włosów lub uśmiechem i zawiązaniem rozwiązanych sznurówek…


Historia małżeńska recenzja
Historia małżeńska (Marriage Story)
Reżyseria: Noah Baumbach
Scenariusz: Noah Baumbach
Zdjęcia: Robbie Ryan
Muzyka: Randy Newman
Obsada: Scarlett Johansson, Adam Driver, Laura Dern, Alan Alda, Ray Liotta i inni
Gatunek: Dramat, Komedia
Kraj: USA
Rok produkcji: 2019
Data polskiej premiery: 29 listopada 2019

 


 Film Dostępny na:Historia małżeńska recenzja

 CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI I CIEKAWYCH ZESTAWIEŃ? POLUB NAS I BĄDŹ NA BIEŻĄCO: 
[facebook-page-plugin href=”okiemfilmoholika” width=”500″ height=”220″ cover=”true” facepile=”true”  adapt=”false” language=”pl_PL”]