Nie śledzę na bieżąco nowości książkowych więc o bestsellerze Pauli Hawkins nie słyszałam wcześniej nawet jednego słowa. Poleciła mi ją koleżanka, która de facto sama jeszcze jej nie przeczytała, jako bardzo dobry kryminał. Tak więc kiedy zaczęłam czytać nie nastawiałam się absolutnie na nic, choć oczywiście mojej uwadze nie umknęła okładka z rekomendacją samego Stephena Kinga i wywołującym dreszczyk sloganem – „Nie znasz jej, ale ona zna ciebie”.
Dopiero jakiś czas po lekturze(i dołączeniu do grupy- przeczytam 52 książki w 2016 roku) dowiedziałam się, że Dziewczynę czytają wszyscy i wszyscy o niej mówią, a im więcej o niej mówią, tym częściej pojawia się słowo „rozczarowanie”. Wydawać by się mogło, że im więcej osób zabiera się za tą pozycję, tym większe zbiera ona cięgi.
Ja stanę jednak w obronie Dziewczyny z pociągu choć przyznam bez bicia, że czytywałam dużo lepsze kryminały(jak dla mnie absolutnie nie klasyfikuje się do gatunku thriller). Przyjemnie i poprawnie napisana, bez przestojów akcji czy dłużących się opisów, z ciekawą historią opowiedzianą z perspektywy trzech kobiet, z których każda jest zupełnie inna. Zakończenie może nie zaskoczy tych, którzy na kryminałach zjedli zęby, ale przeciętnemu czytelnikowi z pewnością przyniesie wiele emocji. Paula Hawkins nie stworzyła arcydzieła, ale dobrą, solidną książkę, skierowaną do szerokiego grona odbiorców.
Tak więc o co cały ten raban? Chyba największe kontrowersje budzi postać głównej bohaterki. Rachel Watson jest przeciętną kobietą w średnim wieku, która znajduje się w emocjonalnym dołku po rozstaniu z mężem. Jej jedyną rozrywką jest podglądanie z okien pociągu mieszkańców pewnego domu na przedmieściach Londynu i snucie marzeń na ich temat, życie ich życiem. Praktycznie nie ma prawdziwych przyjaciół ani rodziny. W zasadzie to nie ma nawet jednej bliskiej osoby. Smutne? Będzie gorzej. Rachel jest bowiem alkoholiczką i jak na prawdziwą alkoholiczkę przystało prowadzi nas przez fabułę chwiejnym krokiem, pełnym luk w pamięci, upadków, rozkwilania się nad samą sobą i swoim zmarnowanym życiem. Im więcej się o niej dowiadujemy tym bardziej żałosna zdaje się być jej egzystencja i czyny. Trudno ją polubić kiedy przez większość czasu ma się ochotę potrząsnąć nią i krzyknąć – Weź się w garść kobieto!
Kiedy znajduje się już na skraju upadku na samo dno jej życie zupełnie nieoczekiwanie nabiera sensu. Tylko ona może pomóc rozwikłać zagadkę zaginięcia młodej kobiety. Tajemnica, którą poznaje podczas swych codziennych obserwacji jest niezwykle ważna, ale czy ktoś uwierzy pijaczce, która ledwie odróżnia dzień od dnia? Gdy nie zostaje potraktowana poważnie postanawia wziąć sprawy we własne ręce. Niestety robi to z wdziękiem słonia w składzie porcelany co przynosi kolejne dramaty, wstydliwe wpadki i rosnący stos pustych butelek po winie.
Mimo, że autorka nie zagłębiła się zbytnio w jej psychikę, a temat potraktowała nieco oględnie to dała dość dobry obraz kobiety w szponach nałogu. Wszystkie negatywne komentarze na temat tej bohaterki tylko to potwierdzają, bo w rzeczywistości alkoholiczki właśnie takie emocje budzą- są żałosne, odrażające i irytujące tak bardzo, że nawet współczuć im ciężko.
W miarę rozwoju akcji, bliższego poznawania kolejnych bohaterów i ich brudnych sekrecików wychodzących na światło dzienne, patrzymy na Rachel nieco przychylniejszym okiem, a nawet zaczynamy kibicować jej w zmaganiach zarówno z własnymi słabościami jak i piętrzącymi się trudnościami na drodze do odkrycia prawdy.
Dziewczyny z pociągu nie czyta się może z wypiekami na twarzy, ale to przyjemnie spędzony czas. Paula Hawkins pokazuje ile tajemnic kryje się za zamkniętymi drzwiami, spokojnego domu w dobrej dzielnicy, ile sekretów ukrywają ludzie będący z zewnątrz kwintesencją szczęśliwego małżeństwa i jak bardzo pozory mogą być mylące. Dlatego warto podejść do niej z otwartym umysłem i bez wygórowanych oczekiwań, a wtedy może zamiast rozczarowania pozostawi po sobie zupełnie inne odczucia.
Oczywiście wszystkie zarzuty wobec tej książki nie przeszkodziły jej w zostaniu prawdziwym hitem więc nie mogło obyć się bez ekranizacji. Premierę zaplanowano na wrzesień tego roku, a w rolę Rachel wcieli się Emily Blunt. Mocny trailer sprawia, że z pewnością nie tylko ja będę czekała na filmową wersję Dziewczyny z pociągu z niecierpliwością.
MOJA OCENA
6/10
OD STRONY TECHNICZNEJ