Parker Finn nie mógł sobie wymarzyć lepszego pełnometrażowego debiutu niż „Uśmiechnij się”, które dość niespodziewanie stało się kinowym hitem i jednym z najwyżej ocenianych horrorów 2022 r. Film, który pierwotnie miał być przeznaczony prosto na streaming, po udanych pokazach testowych ostatecznie trafił na kinowe ekrany i przy budżecie 17 milionów dolarów zarobił dla Paramount ponad 200 milionów dolarów. Kontynuacja była więc nieunikniona, a że należy kuć żelazo póki gorące, studio bynajmniej nie dało Finnowi zbyt wiele czasu do namysłu. Czy po takim sukcesie niedoświadczony jeszcze reżyser udźwignął ciężar oczekiwań?
Podczas gdy w pierwszej części śledziliśmy losy psychiatry, w sequelu w centrum wydarzeń znajduje się gwiazda pop Skye Riley. Będąca hybrydą Lady Gagi i Britney Spears piosenkarka wraca po roku przerwy z wielką trasą koncertową. Wraca rok po tym, jak jej nadużywanie narkotyków i alkoholu osiągnęło punkt krytyczny wraz wypadkiem samochodowym, w którym zginął jej chłopak i który pozostawił jej blizny zarówno na zewnątrz, jak i nawet te głębsze, cięższe do zasklepienia wewnątrz psychiki. Intensywne przygotowania, przypominające bólem o złamanych w wypadku kościach wyczerpujące próby oraz stres przed powrotem na scenę kierują Skye do jej byłego dilera narkotyków Lewisa. Czysta od roku nie chce wracać do nałogu, potrzebuje jedynie silniejszych środków przeciwbólowych od tych które przepisał lekarz. Pech chce, że po tym jak została świadkiem samobójstwa Lewisa, który z naprawdę niepokojącym uśmiechem na twarzy rozsmarował sobie twarz o obciążniki do sztangi, zamiast Vicodinu z odwiedzin wróciła zarażona demoniczną klątwą. Klątwą, która sprawi, że lęk przed zbliżającą trasą stanie się niczym przy kolejnych spotkaniach dziwnie uśmiechających się ludzi oraz coraz intensywniej nawiedzających Skye przerażających i krwawych wizjach, zacierających jej perspektywę na to co jest prawdziwe, a co jest tylko wytworem jej coraz bardziej ztraumatyzowanego umysłu.
Choć określenie „Uśmiechnij się”, opierającego się przecież na eksplorujących podobne motywy horrorach tj. „The Ring” czy „It Follows”, mianem czegoś świeżego dla gatunku byłoby sporym nadużyciem, tak muszę przyznać, że odpowiednie ogrywanie sprawdzonych i działających motywów, w połączeniu z naprawdę wciągającą wiwisekcją psychiki głównej bohaterki, sprawiło, że debiutancki film Parkera Finna wspominam naprawdę dobrze. Nie wiem niestety czy podobnie będę wspominał Uśmiechnij się 2, które nie jest słabym filmem, ale jest zaledwie poprawnym sequelem. Sequelem, który niestety powiela te same błędy co inne kontynuacje popularnych horrorów, wybierając najprostszą i najbardziej bezpieczną ścieżkę z wiarą, że mocniej i więcej równa się lepiej. Być może wszystko wszystko jest tu bardziej szalone, bardziej krwawe i z większym rozmachem, ale niestety nie przekłada się to na większą jakość i wyższą ocenę.
Są tu zalążki naprawdę fajnych pomysłów. Momentami, szczególnie w tych bardziej intymnych scenach, czy retrospekcjach z udziałem Skye, czuć potencjał na ciekawą; trochę o upadłej gwieździe; trochę o rozpadającej się psychice i trochę o toksyczności branży historię, opakowaną w klasyczny horrorowy sztafaż. Dająca naprawdę świetny występ Naomie Scott dobrze odnajduje się w roli bohaterki, która z jednej strony zmaga się z wyrzutami sumienia i ciągnącą się za nią jak długi cień przeszłością, z drugiej zaś, coraz intensywniej odczuwając wpływ pasożytującego na jej traumach i lękach demona, zdającej sobie sprawę ze swojego zmęczenia i wewnętrznej niemocy.
Parker Finn szybko porzuca jednak budowanie klimatu na rzecz taniego, dość przewidywalnego straszenia, rezygnując również całkowicie z wątku dochodzeniowego, który przecież tak dobrze działał w pierwszej części. Tutaj rzeczy po prostu się dzieją, a sama bohaterka, choć coraz bardziej przerażona i zdezorientowana, zdaje się wobec nich bardzo bierna. W domyśle krwawe wizje i senne koszmary Skye zrzuca na karb stresujących przygotowań do hucznego powrotu na scenę, presję otoczenia oraz otwierające się wraz z wznowieniem kariery stare rany, ale w pewnym momencie jej całkowity brak sprawczości bywał irytujący.
Tak mniej więcej do połowy filmu Uśmiechnij się 2 fabularnie wydawał się niezwykle skupiony na swojej bohaterce oraz budowaniu klimatu i napięcia, co wychodziło mu bardzo dobrze. Dynamiczny, ale dobrze wprowadzający w główne motywy całej historii prolog oraz wkroczenie na pierwszy plan Skye Riley działało póty, póki Finn zainteresowany jest powolnym wprowadzaniem nas w stan nieustannego niepokoju i towarzyszącego bohaterce zdezorientowania. I to sprawdzało się doskonale… do pewnego momentu. Konkretnie do momentu, w którym film zaczyna epatować tanimi jumpscareami, podbijanymi jeszcze nachalną warstwą dźwiękową oraz gdy fabularnie kompletnie traci z zasięgu wzroku główną bohaterkę. Choć sama puenta w finale jest dość satysfakcjonująca, tak niestety w którymś momencie wszystkie narracyjne drogi, które do niej prowadzą, zaczynają zalatywać sztampą i przewidywalnością.
Niezmiennie jednak Parker Finn pokazuje swoje reżyserskie oko, bo od strony czysto technicznej Uśmiechnij się 2 stoi na bardzo wysokim poziomie. Jest tu kilka naprawdę obrazowych scen gore, sporo udanych praktycznych efektów specjalnych, a kilka bawiących się perspektywą ujęć, mocnych zbliżeń na twarze i szeroki wachlarz zastosowanych kreatywnych przejść montażowych między scenami, pokazuje, że warsztatowo Finn nie ma się absolutnie czego wstydzić.
Koniec końców ciężko mi się zżymać czy podważać zasadność stworzenia kontynuacji, ale równie ciężko mi odeprzeć od siebie wrażenie, że przy troszkę lepiej rozłożonych akcentach bądź większej konsekwencji ze strony reżysera, mogliśmy dostać dużo lepszy i bardziej satysfakcjonujący sequel. Z kina wyszedłem uśmiechnięty, ale był to raczej typowo polski uśmiech.