Horrory o zabójczych lalkach nie są specjalną nowością w gatunku, jednak trudno nie zauważyć, że w ostatnim czasie przeżywają one swoją drugą młodość. Filmy oparte na tym motywie swój renesans zaczęły chyba przeżywać po premierze pierwszej „Annabelle” (która dorobiła się aż trzech części), powrotu do kultowego Chucky’ego w remake’u z 2019 roku zatytułowanym „Laleczka„, a i myślę, że swoje trzy grosze w tym temacie dołożył „The Boy” czy „Martwa cisza” od Jamesa Wana. Notabene tego samego Jamesa Wana, który wraz z Jamesem Blumem zajął się produkcją M3GAN. Mamy więc dwie absolutne gwiazdy kina grozy za sterami projektu, autorkę scenariusza pracującą m.in. przy „Wcieleniu”, no i mamy znakomity marketing, który sprzedał film na TikToku zanim ten na dobre zagościł na dużym ekranie. Tylko czy poza viralowymi filmikami z tańczącą zabójczą lalką ten film ma coś więcej do zaoferowania?
Po tym, jak jej siostra i szwagier zginęli w wypadku samochodowym, samotna pracoholiczka Gemma zostaje opiekunką ich młodej córki Cady. Do tej pory zorientowana jedynie na karierę, wydaje się całkowicie zagubiona w kwestii tego, czego może potrzebować ktoś w wieku jej siostrzenicy. Szczęśliwym trafem Gemma zawodowo zajmuje się projektowaniem zaawansowanych zabawek w firmie Funki, a aktualnie opracowuje pewien supernowoczesny prototyp – obdarzoną sztuczną inteligencją lalkę M3GAN. Jej porażka w roli zastępczej opiekunki, staje się motywacją do przyniesienia będącej ciągle w fazie testów M3GAN do domu. Wyglądająca na rówieśniczkę Cady lalka-android ma zaprogramowaną funkcję rozpoznawania emocji i uczenia się o właścicielce, z którą się sparuje. Z tego powodu kobieta wierzy, że po pewnym czasie spędzonym razem, M3GAN nie tylko zaprzyjaźnij się z dziewczynką, pomagając jej przejść przez żałobę po utracie rodziców, ale również odciąży kobietę w obszarze, w którym ta dotychczas kompletnie sobie nie radziła – w wychowywaniu. I faktycznie, początkowo M3GAN jest wierną słuchaczką, troskliwą opiekunką oraz nauczycielką cierpliwie przypominającą dziewczynce o spuszczeniu wody i umyciu rąk po toalecie.
Pewnie byście na to nie wpadli, ale po pewnym czasie okazuje się, że więź jaka stworzyła się między Cady, która wciąż nie przepracowała należycie swojej traumy, a M3GAN, której samoświadomość z każdym kolejnym wspólnym dniem ewoluuje coraz bardziej, przestała być zdrowa i zaczęła być niebezpieczna. Początkowo zachwycona przebiegiem domowych testów Gemma, coraz bardziej zaczyna widzieć ewidentne zagrożenia, które dla wielu wydawały się oczywiste od samego początku. W końcu, co może być niebezpiecznego w samotnym, straumatyzowanym dziecku dzielącym pokój z nadludzko silnym, eksperymentalnym androidem? Kiedy jednak M3GAN zaczyna rozumieć dyrektywę o chronieniu dziewczynki przed wszelkim zagrożeniem zbyt dosłownie, sprawy wymykają się spod kontroli…
Tak, to co mogliście zauważyć już w zwiastunach czy viralowych filmikach, M3GAN potwierdza w pełnym metrażu. To faktycznie jest młodzieżowy horror ery TikToka, ale powiem szczerze, nie widzę w tym niczego złego. Film nie kryje się z tym, nie wstydzi się tego i nawet nie sili się na nieprzewidywalność, rozwijając motyw samo uczącego się AI i zabójczej lalki chroniącej swoją właścicielkę w sposób jaki można było przewidzieć.
Dało się wyczuć, że w początkowym i utrzymanym bardziej w konwencji sci-fi, segmencie filmu, reżyser M3GAN, Gerard Johnston, niczym w jednym z odcinków „Czarnego lustra” ma wewnętrzną potrzebę opowiedzenia nam historii o zgubnych efektach coraz większego zaufania do technologii. Szczególnie w kontekście wychowywania dzieci. A to przecież kwestia jak najbardziej aktualna, wszak w naszym świecie w rolę M3GAN jako narzędzia odciążającego rodzica i absorbującego czas dziecka, ale jednocześnie źródła wiedzy o życiu i świecie, wciela się przysłowiowy tablet czy smartfon. Johnston umiejętnie romansuje również z motywem Doktora Frankensteina, w którego roli tutaj występuje Gemma, z coraz większym przerażeniem i świadomością konsekwencji spoglądająca na swoje dzieło.
Wszystkie te początkowe ambicje jednak giną w zderzeniu ze scenami, gdy nasza zabójcza lalka czasem w bardziej niepokojący, ale znacznie częściej przesiąknięty komedią sposób, zaczyna czy to śpiewać „Titanium”, czy tańczyć, czy grać refren „Like a Toy Soldier” na pianinie, tylko po to, aby za chwilę nauczyć się obsługi pistoletu do gwoździ albo przetestować myjkę ciśnieniową na czyjejś twarzy. Ten kontrast i zmiany tonalne w filmie nie zawsze wypadają tak zgrabnie jakby chciał tego sam reżyser. Przez to budowany przez niego wątek dramatyczny mniej wybrzmiewa, a M3GAN po pewnym czasie seansu okazuje się dziełem dość sztampowym, banalny i traktującym poruszaną przez siebie problematykę w sposób bardzo błachy. I bynajmniej nie pomaga przy tym również brak kategorii R, przez co nawet rozwinięcie akcji na jakie liczymy nigdy nie następuje, a film ostro hamuje, ba, zahacza wręcza o spielbergowskie elementy Kina Nowej Przygody, w momentach gdy mamy nadzieję na jej najkrwawszy rozwój.
Podczas gdy design, drżący komputerowy głos w połączeniu z animatronicznymi ruchami M3GAN, to elementy które oceniam zdecydowanie na plus (i w tym miejscu wielkie brawa dla utalentowanej 12-letniej Amie Donald, która użyczyła tytułowej lalce swojej fizyczności oraz Jennie Davis, która podłożyła jej swój głos) tak niestety nie mogę tego samego powiedzieć o Allison Williams. Aktora, którą wielu z Was kojarzyć może ze znakomitego horroru „Uciekaj!” , w którym pokazała skalę swoich możliwości i wyczucia gatunku, tutaj jako Gemma wypada co najwyżej przeciętnie. Może nie jest to spektakularnie zawalona rola, ale w mojej opinii aktorsko nie zrobiła nic żebym jakkolwiek interesował się losem albo sympatyzował z jej postacią.
Koniec końców M3GAN jawi się jako naprawdę zgrabnie poprowadzony komedio-horror z ewidentnym przestawieniem wajchy na elementy rozrywkowe i to jest dokładnie to czego mogliśmy oczekiwać po zapowiedziach. Choć dla mnie osobiście proporcje między komedią i horrorem zbyt mocno przechylają się w stronę zabawy, humoru i groteski, a zbyt rzadko dostarczają strachu i niepokoju, to nie ukrywam, że seans M3GAN z każdym kolejnym upływającym dniem wspominam coraz lepiej. Powiecie, że pewnie dlatego, że z każdym dniem coraz więcej zapominam. A może po prostu zacząłem dostrzegać czym ten film jest naprawdę, czyli cudownie niezobowiązującym kinem rozrywkowym, który raz na czas próbuje być horrorem…
PS. No i chyba wszyscy tutaj zebrani wiemy, że gdyby to James Wan stał za kamerą, M3GAN wypadłaby jeszcze lepiej.