Znacie jakieś filmy albo seriale które są tak dziwne, tak pogmatwane, że koniec końców nie wiadomo nawet czy były dobre, czy złe? Zapewne coś by się tam znalazło. Jedną z właśnie takich produkcji jest The OA, czyli niezwykle oryginalny, stworzony przez dwójkę niezależnych twórców i reklamowany jako „dojrzalsza wersja Stranger Things” serial platformy Netflix. Brzmi fantastycznie, ale czy tak jest w istocie? Cóż, i tak, i nie. Jedno jest natomiast pewne – to jeden z tych seriali o których się myśli, które się rozkminia i które się analizuje jeszcze długo po obejrzeniu. Mindfuck gwarantowany.
Fabuła The OA rozpoczyna się gdy główna bohaterka – Prairie Johnson, zostaje odnaleziona po siedmiu latach od zaginięcia. Okoliczności są dość kuriozalne bo kobieta skacze z mostu, trafia do szpitala i tam znajdują ją zrozpaczeni rodzice. Co najdziwniejsze, zarzekają się przy tym, że Prairie przed zaginięciem była niewidoma, podczas gdy teraz jakimś cudem widzi jak gdyby nigdy nic. W dodatku każe na siebie mów OA…
Niedługo później OA szczęśliwie wraca do rodzinnego domu i z miejsca staje się tematem nr. 1 dla lokalnych mediów, które wypytują dziewczynę co się z nią działo, kto ją porwał, no i oczywiście – jakim cudem odzyskała wzrok. Bohaterka jednak niewiele mówi, nawet rodzicom. Swoją tajemnicę wyjawi tylko piątce wybranych ludzi, którym na sekretnych spotkaniach w opuszczonym domu, opowie historię swojego życia od dzieciństwa i utraty wzroku, po tajemnicze zniknięcie i dramatyczne okoliczności które mu towarzyszyły. Jakie? Cóż powiem tylko że tyczą się one tematyki śmierci klinicznych, podróży astralnych, starej kopalni i pewnego szalonego, a raczej niezwykle ekscentrycznego naukowca. Już pewnie sobie układacie coś w głowach, prawda? Wierzcie mi – szkoda czasu, bo i tak cobyście nie wymyślili, to The OA będzie o czyś zupełnie innym…
Akcja serialu rozgrywa się więc na dwóch płaszczyznach czasowych; teraźniejszej, w której odnaleziona bohaterka musi zmierzyć się ze powrotem oraz realizuje swoją bliżej nieznaną, tajemniczą misję opowiadając o swoich przeżyciach czwórce licealistów i ich nauczycielce, oraz retrospekcyjnej, podczas której wizualizuje się nam niezwykła, zupełnie oderwana od rzeczywistości i pełna niewytłumaczalnych zjawisk opowieść o tym, co działo się z bohaterką podczas jej siedmioletniej nieobecności.
The OA tworzy duet niezależnych twórców – Zal Batmanglij, i znana z głównej roli w niezwykłym filmie „Druga Ziemia”, Brit Marling, która nie dość że napisała scenariusz serialu, to jeszcze wystąpiła w roli tytułowej bohaterki.
Serial Netflixa to idealny przykład produkcji której z jednej strony ciężko odmówić unikalności, niepowtarzalnego klimatu i oryginalności, z drugiej jednak sprawia wrażenie troszkę zbyt pretensjonalnej, nadmuchanej i przedobrzonej. Sam, podobnie jak inni recenzenci, oglądając The OA wewnętrznie czułem, że twórcy aż za bardzo chcieli stworzyć coś niezwykle złożonego, wymagającego i głębokiego. Efekt jest taki, że serial jest zbyt przekombinowany i szybko może zniechęcić co mniej cierpliwe jednostki.
Mocną stroną grudniowej produkcji Netflixa jest bardzo umiejętne balansowanie na granicy tego co prawdziwe i tego co nierzeczywiste. Oglądając The OA nigdy do końca nie możemy być pewni czy to co widzimy to prawda, czy owoc bujnej wyobraźni bohaterki. Dobrze zbudowana narracja i powolne odkrywanie fabuły wraz z rozwijającą się opowieścią bohaterki, potrafi wciągnąć widza i pozwala nawet na chwile zapomnieć o pewnych absurdach i nielogicznych dziurach w scenariuszu. Tradycyjnie jednak im dalej, tym wszystko zaczyna się rozmywać, mając swój finał w budzącym bardzo ambiwalentne emocje otwartym zakończeniu, które w moim przypadku, zepsuło większość wcześniejszego, powoli budowanego pozytywnego wrażenia.
The OA to na pewno nie serial dla wszystkich. Jeśli nie wciągną cię pierwsze 3 odcinki – odpuść. Jeśli jednak opowieść Preirie wchłonie Cię bez reszty, daj temu serialowi szanse licząc się z tym, że niestety większość twoich pytań pozostanie bez odpowiedzi. Przynajmniej do planowanego już II sezonu…
Czy serial Zala Batmanglij’a i Brit Marling jest faktycznie, dojrzalszą wersją Stranger Things ? Cóż, tak jak odpowiedziałem we wstępie – i tak, i nie. The OA i Stranger Things mają wiele wspólnego; tajemniczość, małomiasteczkowy klimat, motyw światów równoległych… porównanie nie jest więc bezpodstawne. Mimo wszystko uważam, że ostatecznie do Stranger Things nie ma nawet podejścia, bo jest zbyt nierówny i pozbawiony uczucia nostalgii na którym zbudowany jest największy hit Netflixa.
Jeśli lubisz wymagające produkcje, lubisz bawić się w poszukiwanie różnych interpretacji i największą zaletą filmu czy serialu jest dla Ciebie jego dziwaczność i zagadkowość, to The OA za pewnością jest dla Ciebie. Ja ostatecznie mam tak sprzeczne uczucia związane z tym serialem, że sam nie wiem czy mi się podobał, czy nie. I cóż, paradoksalnie to jest jego najmocniejsza strona…
Kraj: USA