KAOS recenzja serialu

KAOS (2024)

Twórczyni oryginalnego serialu „The End of the F**king World” Charlie Covell, tym razem bierze na tapet mitologię grecką, oferując kreatywną, przewrotną i miejscami bardzo pomysłową reinterpretację znanych tropów i motywów z mitologii, która wciągnęła mnie jak mało co w ostatnim czasie. Serial dosłownie wchłonąłem niemal jednym tchem. 

W świecie KAOS panteon greckich bogów przygląda się światu z Olimpu niczym miliarderzy doglądający swoich intratnych interesów. Sam Olimp wygląda z resztą jak wielka willa z basenem i prywatnym polem golfowym. Ziemia, która tutaj reprezentuje alternatywną wersja Krety, wygląda natomiast niczym nadmorska metropolia wyjęta z teledysku z lat 80., w odróżnieniu od czarno-białych Zaświatów, które kojarzą się raczej z propagandową pocztówką z zakładów pracy czasów szczęśliwie minionych. 

Narcystyczny, rządny władzy i paranoiczny Zeus (Jeff Goldblum) mający ewidentne zamiłowanie do designerskich zamszowych dresów i tandetnych złotych zegarków oraz zimna, zdystansowana i wyniosła Hera (Janet McTear) nie opuszczają Olimpu. Posejdon (Cliff Curtis) spędza czas na swoim olbrzymim jachcie, a przemęczony Hades (David Thewlis) pod krawatem pilnuje aby w zbiurokratyzowanych Zaświatach nie zaginęła żadna biedna duszyczka. 

Wszystko wydaje się działać, do momentu gdy podczas corocznych obchodów święta Olimpii zarządzający całą Krętą Minos nie odsłonił zbezczeszczonego sprayem i odchodami pomniku  mającego uświetnić Zeusa. Niedługo po tym wydarzeniu ten sam Zeus popada w postępującą z odcinka na odcinek paranoje, gdy odnajduje na swoim odbiciu w lustrze nową zmarszczkę, co jako paranoik od razu łączy z treścią starodawnej przepowiedni o końcu panowania bogów. Ta sama przepowiednia łączy ze sobą losy kilku niczego nieświadomych śmiertelników, którzy mogą mieć swój udział w możliwie nadchodzącym KAOSIE…

Całą historię poznajemy z perspektywy wszechwiedzącego narratora, czyli zamieszanego w realizację przepowiedni Prometeusza, który krok po kroku ujawnia przed nami znacznie postaci i pewnych zdarzeń. Styl narracji serialu, a nawet pojawiające się duże napisy przedstawiające nowych bohaterów i miejsca mocno przypominają styl znany filmów Guya Ritchiego, co znakomicie pasuje do specyficznej pastiszowej konwencji serialu. 

Twórcy błyskotliwie wykorzystują popularne mity, często kompletnie odwracając ich znaczenie, czy zmieniając perspektywę opowiadania, przez co nawet znając na pamięć wszystkie mity ciężko do końca przewidzieć, w którą stronę potoczą się kluczowe dla fabuły wątki. Podobnie jak w mitologii tak i tu prominentnymi i powtarzającymi się tematami przewodnimi są wolna wola kontra los przeznaczenie, ale idea samej boskości. 

Serial potrafi płynnie zmieniać estetykę przechodząc od pastelowych kolorów z wielkim różowym flamingiem na pierwszym planie, do typowej dla kina offowego czerni i bieli podkreślających monotonie i beznadzieje Zaświatów. Kreatywną zabawę tropami mitologii KAOS łączy z niesłychanie płynną gatunkowością, w której czarna komedia często spotyka się z dramatem, polityczną satyrą, a nawet scenami typowo horrorowymi. Choć w serialu dominuje raczej czarna komedia, w niektórych miejscach potrafi być on naprawdę mroczny i ponury. 

Z oczywistych względów KAOS porównywany jest do „Amerykańskich bogów” Neila Gaimana, ale w mojej opinii oprócz postmodernistycznej zabawy mitologią oraz współczesnym anturażem, obie produkcje są na kompletnie przeciwległych stylistycznie biegunach, gdzie produkcja Charlie Covell stanowi raczej lekką i łatwostrawna przystawkę.

Nic z tego jednak nie działałoby tak dobrze gdyby nie znakomity Jeff Goldblum w roli głównej. Jego specyficzna ekspresja, charyzma i mocno introwertyczna aura dają nam absolutnie cudownego i momentami przerażającego Zeusa, który choć jest totalnym dupkiem, egotopem i kontrolującym wszystko i wszystkich toksykiem, intryguje jak cholera i chce się go oglądać na ekranie jak najczęściej. Oprócz Jeffa z obsady mocno wyróżnia się Janet McTear w roli Hery – kurczę to dokładnie taka Hera jaką sam bym sobie wyobraził, oraz David Thewlis w roli opanowanego i zdominowanego przez brata Hadesa. Mam jednak problem z postaciami ludzkimi, które pomijając Ari (Leila Farzad) wydają się strasznie płaskie i jednowymiarowe… 

KAOS to jeden z tych seriali, który wziął mnie z całkowitego zaskoczenia i którego nie wiedziałem, że potrzebuje dopóki go nie zobaczyłem. Licze na drugi sezon choćby dla  samej możliwości oglądania Jeffa w tej roli. Poproszę o więcej Panie Netfliksie…


KAOS recenzja serialu

KAOS recenzja serialu
Wiedźmin recenzja serialu

KAOS recenzja serialu