Kinowe olbrzymy i monster movie od zawsze zajmowały szczególne miejsce w sercach dużej grupy kinomanów. Pamiętam gdy jeszcze jako dziecko, lubiłem oglądać potyczki popularnych wtedy Power Rangers z nasłanymi na nich humanoidalnymi potworami. Z kolei japońskie wersje Godzilli oglądałem jedną za drugą, nie zwracając uwagi na kiepską jakość efektów specjalnych, a ciesząc się po prostu z rozrywki którą dawało mi oglądanie pojedynków kinowych gigantów.
Gatunek filmowy monster movie szczególną popularność zdobył właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni, ale i inne rynki filmowe – wyczuwając wzrastającą popularność gatunku – również oferowały swoim widzą ciekawe pozycje w podobnym klimacie. Dziś te filmy nazwalibyśmy filmami klasy B, C, albo innej, ale nie można im odmówić tego, że oferowały widzą dużo frajdy i zabawy, nie wymagając przy tym dużej koncentracji i wnikliwej analizy filmu. Obecnie w dobie komputerowych efektów specjalnych status kinowych potworów tylko się umocnił, ale i widzowie stali się coraz bardziej wymagający. Potwory mają być groźne, majestatyczne i przede wszystkim… mają dobrze wyglądać.
Należy również pamiętać, że nie tylko w monster movie potwory odgrywają ważne rolę, są też przecież filmy w którym kinowe olbrzymy mają swój większy lub mniejszy udział. Być może są jednymi z głównych bohaterów, a może pojawiają się tylko na 5 minut, gdzieś w tle. Nie ważne. Twórcy filmowi i tak dwoją się i troją aby te 5 minut na długo wryło się w pamięć widza, a przedstawiony potwór, budził jego lęk i nie rzadko podziw czy wręcz fascynacje.
W tym wpisie chcę zaprezentować swoje osobiste zestawienie ulubionych kinowych olbrzymów. Jedynym kryterium jakie brałem pod uwagę przy ich doborze było ogólne wrażenie jakie na mnie sprawiły, bynajmniej nie patrzyłem na czas antenowy jaki zajmowały na kinowych ekranach. Zapewne większość z pozycji jakie wymienię znacie dobrze, niektóre mniej, a o nie których wiecie, ale zwyczajnie zapomnieliście. Warto sobie zatem przypomnieć, do czego serdecznie zachęcam.
Na zestawienie składa się 15 filmowych potworów ułożonych w kolejności przypadkowej.
Szeloba (Władca Pierścieni: Powrót Króla, 2003)
Wielka pajęczycyca zamieszkująca góry Ephel Duath i pilnująca tam jedynego z przejść do Mordoru. Na gigantycznego pająka natknęli się Frodo Baggins i Samwise Gamgee w jednym z ostatnich etapów podróży do Góry Przeznaczenia. Zwabieni tam podstępem przez Golluma musieli stawić czoła chcącej ich pożreć Szelobie, co nie skończyło się dobrze i dla jednej i dla drugiej strony tej potyczki. Dodam, że inną kandydaturą na miejsce pająka – giganta był Aragog z „Harry’ego Pottera i Komnaty Tajemnic”, zdecydowałem się jednak na przedstawiciela pajęczaków z serii Petera Jacksona, który bez wątpienia o wiele bardziej przeraża niż jego odpowiednik z Zakazanego Lasu. Bo chyba wszelkiej maści filmów typu „Atak pająków” czy „Krwiożercze pająki” nie bierzemy pod uwagę?
T-Rex (Jurassic Park, 1993)
Chyba jeden z głównych bohaterów całej serii. Co prawda twórcy trzeciej części próbowali go zastąpić Spinozaurem, ale z jakim skutkiem chyba wszyscy wiemy. Tyranozaur ma mocną pozycję w popkulturze i ma mocną pozycję w całej serii filmowej. Gdy pojawia się na ekranie od razu widać z jaką nieokiełznaną siłą mamy do czynienia. Siłą której wszelkie próby usidlenia, kończą się tragicznie. Z pewnością to jeden z kultowych potworów światowej kinematografii.
Behemoth (Mgła, 2007)
Behemoth jest jednym z bohaterów opowiadania Stephena Kinga na podstawie którego powstał film „Mgła”. Pojawia się na ekranie dosłownie na kilka sekund, ale z pewnością swoim wyglądem może przyprawić o ciarki na plecach. Jeden z przedstawicieli potworów które nie przypominają niczego… Nie zazdroszczę komuś kto stanął by na drodze tego gigantycznego monstrum. Wraz z innymi przedstawicielami flory i fauny przybył na Ziemie przez portal równoległego świata, a jego obecności towarzyszy tytułowa mgła.
Clover (Projekt: Monster, 2008)
Potwór o którym w zasadzie wiemy niewiele, prócz tego, że jest gigantyczny i sieje chaos i zniszczenie. Tyle jednak wystarczy, bo na tym skupia się film J.J. Abramsa. Potwór nazwany nieformalnie przez producentów imieniem Clover, pojawia się na ekranie w całej okazałości może raz czy dwa, na parę sekund. I to właśnie ta tajemniczość, lęk przed nieznanym i trudnym do nazwania, jest motorem napędowym całej akcji filmu. Ciągle zastanawiamy się: co to jest, skąd się wzięło, i w szczególności…jak wygląda?! Zaprezentowane zdjęcie prezentuje tylko część okazałej postury tego monstrum. Jeśli jeszcze nie widziałeś, oglądnij.
Kraken (Starcie Tytanów, 2010)
Cóż to jest za gigant! Kraken ze „Starcia Tytanów” to chyba najmocniejszy punkt tego miernego filmu. Widać że spece od grafiki komputerowej się popisali. Kraken z filmów o przygodach Perseusza jest groźny, wielki, i przerażający, zamieszkuje szczeliny na dnie oceanu, a zabić go może jedynie wzrok Meduzy. Ma swojego odpowiednika w serii o „Piratach z Karaibów” ale bez dwóch zdań mimo iż również jest świetny, do tego nie ma się co równać. Poza tym, kto jeszcze nie zna słynnej kwestii Liama Neesona alias Zeus, którą wypowiedział sprowadzając gniew Krakena na mieszkańców Argos?!
Indominus Rex (Jurassic World, 2015)
Twór modyfikacji genetycznych kilku innych dinozaurów. Indominus Rex posiada ich cechy oraz odznacza się wysoką inteligencją i przebiegłością. Godnie zastąpił T-Rexa w odświeżonej serii o Parku Jurajskim. Z początku widzimy go tylko fragmentarycznie, raz to ogon sunący się leniwie po ziemi, raz kawałek nogi, a raz oczy chytrze spoglądające gdzieś między drzewami. Jednak gdy pokazuje się nam w pełnej krasie, robi wrażenie. Czy jest lepszy od Tyranozaura, nie wiem, ale z pewnością jest to jakiś powiew świeżości i ciekawy kierunek w jakim mogą podążyć twórcy nowej serii. Bo przecież modyfikacje genetyczne dają niemal nieograniczone możliwości.
Królowa Obcych (Obcy – decydujące starcie, 1986)
Jak każda królowa swojego gniazda, jest największa i najgroźniejsza. Pilnie strzeże swoich jaj i swojego potomstwa. Więc kiedy Ellen Ripley i jej towarzysze wejdą jej w drogę, może to się dla nich skończyć dość boleśnie. Do dziś pamiętam jakie koszmary towarzyszyły mi po seansie Obcego i na pewno nie chciałbym znaleźć się sam na sam z tą rozwścieczona „panią”.
Bazyliszek (Harry Potter i Komnata Tajemnic, 2002)
Potwór Salazara Slytherina. Wielki kilkunastometrowy wąż którego jad i wzrok zabija na miejscu. Bazyliszek jest jednym z głównych antagonistów drugiej części Harry’ego Pottera i zanim bohaterowie zdążyli odkryć się z jakim monstrum mają do czynienia, ten zdążył porządnie przetrzebić szeregi Hogwartu. Bynajmniej nie zabijając swoich ofiar, ale budząc grozę samą swoją obecnością.
Kaijū (Pacific Rim, 2013)
Gigantyczne potwory atakujące Ziemie przedostając się przez portal prowadzący do innego wymiaru. Ostatnią linią obrony ludzkości przeciwko tym niszczycielskim istotą są równie olbrzymie roboty o nazwie Jaeger. To właśnie te potyczki między Kaiju a Jaegerami są główną osią fabuły filmu Guillermo Del Toro. Stanowi to również ukłon do japońskiego kina potworów, gdzie najpopularniejsze są właśnie potyczki między jedną, a drugą olbrzymią siłą. Sama nazwa Kaijū pochodzi z japońskiego i oznacza „dziwną bestie” i tu się można zgodzić, bowiem potwory z Pacific Rim są dziwne, a każdy z nich jest inny. Nawet ludzie przydzielili im kategorie ze względu na ich wielkość i posiadane umiejętności.
Balrog (Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia, 2001 i Władca Pierścieni: Dwie Wieże, 2002)
Ognisty skrzydlaty demon, władający biczem i sztyletem. Jeden z upadłych Valarów, sługa Morgotha. Przebudzony przez krasnoludów zamieszkuję kopalnie Morii i atakuje przechodzącą tamtędy Drużynę Pierścienia. Stacza walkę na śmierć i życie z Gandalfem Szarym w wyniku której oboje spadają w przepaść. Szkoda że tak krótko pojawiał się na ekranie bo jego postura i ognista aura robią naprawdę olbrzymie wrażenie. Może jakiś spin-off o powstaniu Balrogów?!
King Kong (King Kong, 2005)
Druga najbardziej rozpoznawalna ikona kina monster movie. Gigantyczny goryl bijący się z samolotami na szczycie Empire State Building, wszedł do kanonu tego gatunku filmowego i całej światowej kinematografii. Stał się również bohaterem crossoveru gdzie jego rywalem był najbardziej rozpoznawalny kinowy potwór na świecie. Ja jakoś szczególnie za tą postacią nie przepadam, nie można jej jednak odmówić popularności i roli jaką odegrała w popularyzacji tego gatunku na świecie. Plus sam film to całkiem ciekawa i sprawnie opowiedziana historia o miłości, oraz o podłości ludzi wobec wszystkiego czego nie znają. Wiem że planowany jest remake. Cóż, była Godzilla, teraz czas na King Konga.
Smaug (Hobbit: Pustkowie Smauga, 2013 i Hobbit: Bitwa Pięciu Armii, 2014)
W całej swojej antypatii do serii filmowej Petera Jacksona uważam, że jednym z niewielu jasnych jej punktów jest właśnie postać Smauga. Być może miał na to wpływ fakt, że do wykreowania tej postaci użyto techniki motion capture i utalentowanego aktora Benedicta Cumberbatcha, który samym swoim głosem nadał tej postaci dużo charakteru. Smaug jest przebiegły, jest groźny, i jest inteligentny. Każdemu jego słowu towarzyszy uczucie niepokoju, a kiedy lecący w stronę miasta Dal ziejący ogniem mieszkaniec Samotnej Góry mówił „I’am fire, I’am deatch”, to ja mu wierzę. I tu żałuję że tu nie mamy go na ekranie ciut dłużej, bo o ile w drugiej części przygód Bilba Bagginsa i jego kompanów Smaug pojawia się na dłuższy moment, tak w ostatnim epizodzie jego obecność ogranicza się w sumie… do kilkunastu sekund.
Godzilla (Godzilla, 2014)
No i oczywiście nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu absolutnego symbolu i ikony kina potworów, potwora wszystkich potworów – Godzilli. O słynnym radioaktywnym jaszczurze nakręcono ponad 30 filmów, większość w Japonii, gdzie Godzilla jest wręcz symbolem narodowym. Dwie przypadły w udziale Hollywood i jeśli o pierwszej z nich z 1998 roku w reżyserii Rolanda Emmericha nie można wypowiadać się w samych superlatywach, bo jest po prostu słaba, tak tą z zeszłego roku można zdecydowanie uznać za udaną. W filmie Garetha Edwardsa tytułowe monstrum pojawia się stopniowo, a jego całkowity wygląd jest zagadką przez większą część filmu. I słusznie, bo z pewnością podsyca to napięcie, a kiedy już Godzilla się pojawia jest groźniejsza, potężniejsza, i większa niż kiedykolwiek wcześniej. Ten film ma wielu krytyków, Ja natomiast jako fan tej „potwornej” postaci jestem bez wątpienia usatysfakcjonowany tak i filmem, jak i samą prezentacja Godzilli.
A teraz z przymrożeniem oka…
Gigantyczny Ciastek (Shrek 2, 2004)
Zabawna postać ze Shreka w rozmiarze XXL stanowi ciekawy cytat intertekstualny kina „monster movie” przypominając w sposobie prezentacji choćby wyżej wymienioną ikonę tego gatunku. Oczywiście jeśli patrzymy na to z przymrożeniem oka… ale kwestia „pij mleko” tonącego Ciastka i tak jest epicka.
Z jeszcze większym przymrożeniem oka…
Gumowy Smok (Wiedźmin, 2001)
W światowej kinematografii było wiele przedstawicieli plujących ogniem jaszczurów. Jednak ten z polskiego serialu na podstawie sagi Sapkowskiego, to z pewnością ewenement. Bowiem pierwszy raz w historii, mamy do czynienia z gumowym przedstawicielem swojego gatunku. Sam serial jest wyjątkowo słaby, a efekty specjalne towarzyszące tej postaci to z pewnością dno dna które mógł on osiągnąć. Może trochę szydzę, może jestem zbyt brutalny powiecie… cóż, ja uważam że jak nie umiemy czegoś zrobić, to przynajmniej nie robimy z widzów debili. Sam mam nadzieję że Pan Bagiński bardziej się postara tworząc nową odsłonę przygód Geralta z Rivii, ale o to jakoś jestem dziwnie spokojny…
To by było na tyle w tym zestawieniu. Zapewne macie jakieś swoje przemyślenia, może jakieś swoje ulubione potwory które ominąłem. Jeśli tak to zachęcam do komentowania i dzielenia się nimi. Zapraszam również do zapoznania się z innymi zestawieniami na mojej stronie: zestawienia.