Batman - Zabójczy Żart recenzja

Batman: Zabójczy żart (2016): Jeden zły dzień

DC Comics i Warner Bros ostatnimi czasy nie mają lekko, oj nie. Szumnie zapowiadane premiery, gigantyczne pieniądze wyłożone na promocje, milionowe angaże… a co wyszło? „Batman v Superman” – wtopa, „Legion samobójców” – wtopa, zwiastun „Wonder Women” – łagodnie mówiąc – nie zwiastuje nic dobrego – wtopa (prawdopodobnie). No ale są jeszcze animacje, dziesiątki animacji. Przyznaję, fanem rysunkowego Mrocznego Rycerza nie jestem, nie śledzę, nie zgłębiam tematu, uwielbiam za to grę „Arkham City”! Wróćmy jednak do przedmiotu moich wypocin. Jak już wspomniałem – fanem nie jestem, ale tutaj mówimy o ekranizacji jednego z lepszych komiksów DC, a już zdecydowanie najlepszego z Jokerem w roli głównej. Takich rzeczy nie zwykłem sobie odmawiać. Umiarkowanie pozytywnie nastawiony zabrałem się więc za seans animacji Batman: Zabójczy Żart. Jakie wnioski? Cała masa… ale o tym w dalszej części recenzji.

Akcje filmu rozpoczyna pościg samochodowy, w którym bierze udział oczywiście Batman, Batgirl i ścigani przez nich bandyci. Na czele zgrai stoi Paris, kolejny poznany bohater, a konkretniej mówiąc – bratanek mafioza którego ludzie odpowiedzialni są całe zamieszanie. Celem młodego, acz charyzmatycznego przestępcy, jest pogrążenie stryja i zajęcie należnego mu miejsca na czele wielkiej organizacji przestępczej. Tak krótkimi słowy rysuje się prolog filmu. Prolog trwający notabene połowę z przewidzianego czasu antenowego animacji. Cóż, trochę długo prawda?

Twórcy postanowili jednak tak a nie inaczej, bo zapewne wierzyli, że to właśnie za jego pomocą przybliżą nam parę bieżących spraw. Primo – Batgirl. Kim jest i jak zawiła relacja łączy ją z Mrocznym Rycerzem, no i jakie miejscy zajmuje w całym zamieszaniu… No i po drugie scenarzyści wyraźnie chcieli wydłużyć jakoś czasu trwania całej produkcji, w końcu gdyby mieli skupiać się tylko na tytułowym komiksie i od początku wprowadzić Jokera, zmieściliby się w kilkudziesięciu minutach. Innymi słowy – pełnometrażówki by z tego nie było.

Sam prolog jest raczej nudny. Nie znający całego uniwersum widz i tak dużo nowego się nie dowie, a jedyne co może go lekko zaskoczyć, to z lekka żenująca scena seksu, którą nie wiedzieć czemu scenarzyści postanowili wkleić do filmu. Cóż, niesmak pozostaje bo można było to zrobić zgrabniej, a najlepiej byłoby nie robić tego wcale.

I tak po blisko pół godzinie filmu do akcji wkracza Joker. Okazuje się że nasz dożywotnio uśmiechnięty bohater zbiegł z Arkham i postanowił po raz kolejny zasadzić się na Batmana – i za pomocą swoich cyrkowych pomocników wyjętych żywcem z serialu „American Horror Story: Freak Show” – uprzykrzyć trochę życie obrońcy Gotham oraz jego najbliższym – Komisarzowi Gordonowi i jego córce Barbarze. Cały misternie przemyślany plan największego z rywali Batmana sprowadzać się będzie do jednego kiepskiego dnia. Dnia który zniszczył czekającego z narzeczoną na narodziny dziecka Jacka, a stworzył Jokera – groźnego psychopatę, którego tak wielu z Nas darzy większą bądź mniejszą sympatią. Całe przygotowane przez niego przedsięwzięcie zwieńczy oczywiście tytułowy żart. Być może zabójczy w swoich skutkach.

Muszę przyznać, że niesamowicie fajnym doświadczeniem była możliwość poznania genezy kultowego nemezis Mrocznego Rycerza, odkrycia od czego tak naprawdę wszystko się zaczęło. Kim kiedyś był, czym się zajmował… tak, ta cała ciekawość została zaspokojona. Widać również że film (może poza prologiem) faktycznie garściami czerpał z komiksu i traktował go z należytym szacunkiem.

Niestety gorzej już jest z walką o zaangażowanie widza. Ogląda to się raczej gdzieś zza kulis, będąc daleko, albo gdzieś obok prezentowanych wydarzeń. Animacji zabrakło czegoś co sprawiłoby że autentycznie zapadłaby w pamięć. Jest do bólu przeciętnie. Świadectwem tego jest choćby dubbingowy występ Marka Hamilla – zwykle genialnego w roli Jokera – który akurat tym razem, też nie wybija się ponad szeroko rozumianą „średniawkę”. O pozostałych nie wspomnę, no może poza tym że Batman brzmi jak przechodzący ciężką depresję starszy pan.

Ostatecznie okazuje się, że animacja bynajmniej nie jest panaceum na tak słabą filmową formę DC Comics. Takiej tragedii i zawodu jak w filmach nie ma – owszem. Jednak tamtych – co prawda tak nieudanych produkcji – broni jeden maleńki szczegół – wzbudzały emocje. Zabójczy Żart nie wzbudza żadnych. I przyznam, że jako nie znający całego animowanego uniwersum odbiorca, wcale nie czuję potrzeby nadrabiania zaległości.


Batman Zabójczy Żart recenzja animacji

Batman: Zabójczy żart (Batman: The Killing Joke)
Reżyseria: Sam Liu
Scenariusz: Brian Azzarello
Muzyka: Maxime Alexandre
Zdjęcia: Joseph Bishara
Dubbing: Kevin Conroy, Mark Hamill, Tara Strong, Ray Wise, i inni
Gatunek: Animacja, Kryminał
Kraj: USA
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 19 sierpnia 2016

 


CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI I CIEKAWYCH ZESTAWIEŃ? POLUB NAS I BĄDŹ NA BIEŻĄCO: 
[facebook-page-plugin href=”okiemfilmoholika” width=”500″ height=”220″ cover=”true” facepile=”true”  adapt=”false” language=”pl_PL”]